niedziela, 24 lutego 2013

Słodkie, sztuczne kolorowe targi...

Wiem, wiem, wiem... Posucha na blogu potworna, ale niestety wydarzenia z tego miesiąca skutecznie odciagały mnie od pisania:) Udało mi się jednak w zeszłym tygodniu choc na chwilę wyrwac z naszej wioski i liznąc nieco Świata- "liznąc" dosłownie i w przenośni:) Mianowicie wybralismy się cała rodzinką na tragi "Sweet" w MT Targi Warszawa. Było pysznie i "kolorowo". Targi absolutnie zdominowane przez wspaniałe Gelato - dla niewtajemniczonych wloskie lody, gęste, śmietanowe, nakładane łopatką a nie w kulkach. Lody absolutnie doskonałe. Nistety oprócz tego, że wszystko bylo naprawde przepyszne- ekologii w cukiernictwie na dużą skalę ze świecą szukac. Z każdej strony atakowały nas gotowe mieszanki, proszki, polepszacze i barwniki. Ciasta, ciastka i ciasteczka we wszystkich kolorach tęczy i to na pewno nie naturalnej tęczy. Zero ekologii czy chocby dbałości o zdrowie konsumenta. Pewien Pan wręcz mnie przekonywał, że bez polepszaczy to się absolutnie nie da, bo produkty są wtedy potwornie nieapetyczne, szybko tracą swierzośc i smak (chodziło o pieczywo konkretnie). Chcialam juz tego Pana zaprosic do siebie do domu na kanapkę z naszym domowym chlebem bez polepszaczy, albo na ciasto czy ciastko bez chemii, nieapetyczne to ostatnie co można o nich powiedziec.

 W tej masie polepszanej, barwionej i sproszkowanej beznadziei znalazło sie kilka niewielkich światełek, ale naprawdę niewielkich. Znalazła sie marka MEC3, która ma w swojej ofercie lody bio. Gdy w końcu w tym gąszczu dojrzalam w oddali slowo "bio" puścilam się pędem pełna nadziei i dopadlam milego pana od serwowania lodów- zaczęłam dopytywanie. Okazało sie, że mleko z którego robione są owe "biolody" nie jest bio, ponieważ podobno w Polsce nie da się takiego kupic. Owoce też nie są bio, ponieważ firma kożysta z gotowych wsadów owocowych, które nie są przygotowane z owoców bio, ponieważ o takie też ponoc trudno. W miare rozmowy ręce opadaly mi coraz niżej, aż w końcu stuknęły o podlogę! To co w końcu w tych lodach jest bio???? No więc ów mily Pan nie byl pewien, ale poczęstował mnie lodami w 100% bio, czyli takich gdzie wszystkie składniki urzyte do ich produkcji posiadaly certyfikat bio. Byly to lody migdałowe....I byly to jedne z najlepszych lodów jakie w życiu jadlam!!!! Czyli co? Czyli sie da! Więc czemu byly to jedyne lody spośród setek tam wystawionych nie barwione, nie aromtyzowane, nie polepszane? Nie wiadomo.


Jest też jeszcze jeden malutki plusik-wiele spośród wystawiających się firm oferowało bazy do lodów i lody gotowe słodzone stewią zamiast cukrem. Dla tych, którzy ze stewią się jeszcze nie zetkneli napiszę krótko, że jest to roślina z której otrzymuje się naturalny słodzik. Nie posiada on kalorii, jest bezpieczny dla cukrzyków i chorych na fenyloketonurię, podobno nieszkodliwy i nietoksyczny, odporny na wysokie temperatury więc doskonały do ciast i deserów, zwłaszcza, że jest nawet 450 razy słodszy niż cuier!!!!. A w dodatku możemy go sobie wyhodowac na parapecie w domu sami:) W smaku takie lodu byly tak samo dobre jak te slodzone klasycznie- cukrem.

Jadąc na targi byłam pełna nadziei, że opiszę tu wam wchodzące na rynek słodkie eko nowości. Zdrowe, lekkie, zaledwie łechcące nasze sumienie zamiast bombardowania go. Okazało się jednak jedynie to, że moja teoria o konieczności dokładnego wczytywania się w etykiety i dopytywania się o szczegóły składu produktów jest absolutnie trafna. Jeśli coś ma nawet wielki napis "BIO" czy "EKO", dowiedzmy się jaki odsetek składników jest naprawdę ekologiczny. I zastanówmy się czy nie lepiej jednak postawic na teorię "jedzenie jak najmniej przetworzone i jak najbardziej miejscowe", gdzie trudno o pomyłkę, niż teorię "jedzenie bio" gdzie można zostac nieźle..."nabitym w butelkę". Zwłaszcza, że uprawy bio często usytułowane są w okolicy normalnych upraw, z których wiatr i deszcz z łatwością przenoszą wszelkie opryski i pestycydy (polecam film dokmentalny "Gorzkie nasiona" mówiący nie tylko o beznadziei stosowania nasion bawełny GMO w Indiach, ale i o prawdzie co do styczności takiej bawełny z chemicznymi środkami ochrony).

Znalazłam też pewną firmę- Zeelandia, która zaopatruje wszelkie piekarnie, sklepy, cukiernie i wytwórnie w gotowe mieszanki, z których po dodaniu wody i kilku dodatków, wytwarza się ciasta, pieczywa i desery.  Takie pyszności w proszku. Firma ta między innymi częściowo zastępuje mąkę pszenną mąka orkiszowa w swoich mieszankach. Ale i tu Pan stwierdził, że zawartośc orkiszu waha się od kilku do kilkudziesięciu procent. Jednak producent gotowego produktu (np. piekarnia) nie poinformuje nas, że ów chleb zawiera zaledwie 2% mąki orkiszowej, napisze "chleb orkiszowy". Zeelandia dostarcza producentom etykiety z dokładnym składem, jednak ci i tak zastępują je swoimi;) Firma ta stawia na prawdziwe zakwasy naturalnie fermentowane, do wyrobów czekoladowych używa prawdziwej czekolady, a receptury ma najprostsze jak się da (podobno). Zeelandia więc też była niewielką pociechą tego słodkiego dnia. Nazwy Zeelandia nie znajdziemy na sklepowych półkach, ponieważ dostarcza ona jedynie swoje mieszanki producentom, którzy gotowe produkty sygnują swoim własnym znakiem. Ale i tak mają u mnie spory plus- za chęci!

Niestety jeśli chodzi o slodycze i pieczywo to te najzdrowsze dla nas i naszych pociech nadal pozostają wyprodukowane naszymi własnymi rękami, w naszej własnej kuchni. Wtedy przynajmniej mamy pewnośc co naprawdę trafia do naszego brzucha. Także fartuch włóż i tanecznym krokiem do kuchni:)

Niech wam slodkości lekkimi będą,
Dagne

8 komentarzy:

  1. Z eko/bio słodyczami jakoś nigdy nie wiązałam specjalnych nadziei. I jedyne takowe spotkałam pod postacią owsianych ciasteczek, które z eko mają wspólnego zapewne głównie cenę (20zł za 5 ciasteczek średnicy szklanki, srsly?!)
    Natomiast niezwykle tajemniczo (dla mnie, bo jestem ekoignorantem ;)) zapowiada się stewia... i że na parapecie w domu? i taka fajna? i nie tuczy? coś może kiedyś więcej na ten temat? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana o Stewii przyszykuję oddzielny post. Już na dniach, tylko się zaadaptuję u rodziców:) Planuję taki wspólny, porównawczy post o stewii i ksylitolu:)

      Usuń
  2. No właśnie ten chwyt marketingowy 'bio', 'eko' nabija wielu ludzi w butelkę! Bardzo interesujący post, wiele przydatnych informacji, dziękuję Ci za niego :* Szkoda, że tak jest, ale jak to mówią "biznes jest biznes"! Ty napisałaś akurat o jedzeniu, że pan powiedział, że teraz się tak nie da a jednak si da jak się chce, ale widać nie w biznesie. Ja mam wnerwa, bo akurat nie o jedzenie chodzi a o drewno...nie da się proszę pani, teraz sie tak nie robi, nikt tak nie chce...a chodzi mi o drewniane drzwi - lite! I tak jak wystarczy w chlebie orkiszowym mieć 2% orkiszu, tak w drewnianym stole np. tylko nóżki, jak dobrze się trafi! Wszystko jest teraz fornirowane, okleinowane i trzeba nieźle się nagłowić i nagadać, żeby ktoś dobrze zrozumiał, stalowe nerwy trzeba mieć a i tak nabiorą człowieka w butelkę!
    Sorki, że tak odbiegłam od jedzonka, ale tak mi się skojarzyło akurat z tym ;)
    Ciocia mojego męża jeździ na wieś i kupuje ziarna a potem daje do młyna do zmielenia, bo wg niej ta mąka w sklepach jest z dodatkami. Ciekawa jestem, czy w tym młynie jej nie kantują, bo przecież raczej nie stoi tam i nie patrzy im na ręce!
    Dagne zapraszam na moje candy, jeśli masz ochotę ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A propos drewna, lat temu 5 czy 6, a może i 7 meblowałam swoje mieszkanie tyko i wyłącznie "za pomocą" stolarza i bardzo polecam tę metodę. Dobry stolarz nie zna pojęcia "nie da się". Zrobi co chcesz, jak chcesz i z czego chcesz (w kategorii drewno i drewnopodobne). Ja z moim jeździłam do hurtowni stolarskich i wybierałam sobie materiały i przynajmniej wtedy można było chcieć coś z litego drewna choć, nie powiem, była to droższa opcja...

      Usuń
    2. monroma odbiegaj od tematu, odbiegaj! To blog nie tylko o jedzeniu!!!Niech dyskusje ewoluują:)

      Co do mąki, to niestety po rozmowie z ww "Panem" propagującym ulepszacze zwątpiłam w czystość kupowanej mąki, ponieważ jest to firma produkująca też i mąki i polepszacze do pieczyw, także obawiam się, że Twoja Ciocia może mieć rację:( Dodają te swoje magiczne proszki gdzie się da. Muszę trochę poszperać i się dowiedzieć jak to z tymi mąkami w naszych sklepach jest... A co do młyna to raczej wątpię, zeby jej coś dodawali bo nie mieliby chyba w tym żadnych korzyści, tak mi się przynajmniej zdaje.
      Candy widziałam, ale nie miałam czasu usiąść i się zając tym wklejaniem bannera itd. Jak tylko znajdę dłuższą chwilkę to na 100% się zapiszę:)
      Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i baaardzo dziękuję za czytanie moich wypocin:)

      Usuń
  3. Aaaaa jeszcze mi się przypomniał taki program, w którym testowali wanilię w lodach. Generalnie byłam w szoku jak powiedzieli, z czego uzyskuje się wanilinę, czyli te sztuczną wanilię, bo oczywiście taniej. I na ileś tam lodziarni chyba tylko w jednej były lody z dodatkiem prawdziwej wanilii. A jeden pan powiedzia też, że kiedyś robili z prawdziwą, ale ludziom nie smakowało i przestali, bo nie opłacało im się produkować.
    Testowali sklepowe lody i okazało się, że tylko w tych najdroższych była prawdziwa wanilia. Ale podobno i prawdziwą potrafią podrobić, ale już nie pamiętam jak.

    Z żywnością eko też jest podobnie, choć nie jestem za bardzo obeznana, ale zdaje sobie sprawę z tego jakie to są koszty produkcji ekologicznej żywności i rozumiem, że to potem przekłada się i na cenę na półkach sklepowych. Jestem ciekawa jak otrzymuje się te certyfikaty i inne etykiety, czy to jest łatwa droga czy dość trudna. Bo to, że szukamy na produktach danych znaczków to ok, tylko ciekawi mnie to w jaki sposób się je otrzymuje (producenci). Bo jeśli to jest tylko kwestia pieniędzy no to takie certyfikaty czy znaczki na produktach nie dają nam gwarancji jakości. Tego obawiam się najbardziej, bo "biznes jest biznes", kasa się kręci i wszystko jest ok, a to jest dość potężna kasa. Ciekawa jestem po prostu i tak sobie tu u Ciebie zastanawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zdaje się że moja mama oglądała ten sam program. Zdaje się, że ma to coś wspólnego z przyrodzeniem bobrów- czy tak??? Hm...nie jestem pewna jak tą wiadomość potraktować- chyba nie pozostaje mi nic innego jak zacząć produkować własne lody, bo je po prostu uwielbiam i zrezygnować z nich byłoby mi bardzo ciężko. A podobno wiele smaków robi się na bazie zasilanej właśnie taką wesołą bobrową twórczością;( Bleh!

      Co do certyfikatów, to mam wrażenie, że to często rozbija się o pieniadze. Jak ze wszystkim. Droga łatwa nie jest i obawiam się, że łatwiej dostać taki certyfikat jakimś wielkim firmom niż małym wytwórcom. Ale może to być osąd pochopny, ponieważ o drodze uzyskiwania certyfikatu czytałam jakiś już czas temu i to dość niepochlebny artykuł. Może też coś o tym się dowiem, poszperam? Co wy na to???
      Pozdrawiam,
      D.

      Usuń
    2. O przyrodzeniu bobrów nie pamiętam, tylko o trocinach coś tam gadali. A lody to i ja uwielbiam i nie zrezygnuje z nich :)

      Usuń